Archive for Kwiecień, 2009

„nie lubię życia brać zbyt serio, serio zbyt”

Kiedy wracałam dzisiaj z jojowygrywającej podróży przez historię, lasy, kolorowe farby do twarzy i pudła z nagrodami zobaczyłam małą postać.  Stała naprzeciwko mnie niska przygarbiona ze strachem w oczach, rozglądała się lękliwie dookoła. Pomiędzy nami samochody ścigały się z motorem krzycząc przeraźliwie o zauważenie. Kiedy małe światełko pozwoliło nam iść minęłyśmy się i na moment jakby przestałyśmy dla siebie istnieć. Chwilę później trzymała mnie za rękę, ta mała, niknąca w oczach osóbka. Patrzyła na mnie z mieszanymi uczuciami. W oczach miała zdziwienie, radość i wdzięczność. Zanim przeszłyśmy na drugą stronę, małe świetliki zatrzymywały nas trzy razy. 5 minut przez które trzymała mnie za rękę, i mówiła o sobie i swojej młodości i o tym ile mam przed sobą życia. Na pewno pięknego. A naprawdę piękne były łzy wdzięczności po drugiej stronie ulicy. Była szczęśliwa, że przez chwilę mogła się oprzeć na żywym człowieku, nie tylko na kawałku drewna, i zamienić z nim parę słów, wymienić usmiechami.

Nie wiele potrzeba by kogos uszczęśliwić. Dzięki tej pani zrozumiałam, że jestem wielką szczęściarą. Bo mogę spacerować z ludźmi, których kocham, bić się z nimi na trawie plamiąc skarpetki na zielono, jeść gofryz truskawkami. Bo mogę spotkać znajomych w pubie i pogadać o nic nie znaczącym dla mnie meczu legii z lechem. Bo ktoś za mną tęskni ‚tak tyci pyci lili’ a jak powiem że mam lizaka, to nawet ‚jak stąd do kansas’.  Bo ktoś mnie lubi pomimo wszystko i mimo ze nie ma pomimo czego.  Bo ktoś może byłby smutny gdybym umarła na świńską grypę i pomogdliłby się za mnie, mimo ironii. Bo mam siostrę glutkę. Bo ktoś ma mnie w zakładkach i czasem tu zagląda. Bo ktoś życzy mi, bym śniła pięknie. Bo ktoś uważa mnie, za bliską osobę. Bo mogę się śmiać i płaać kiedy chcę. Bo mam kogo kochać, lubić za kim tęsknić też mam i kogo czytać i rozmawiać i być sobą mogę.

🙂

7 Komentarzy »

o konsekwencjach dla środowiska przyrodniczego, gospodarczych i społecznych irygacji zlewiska jeziora aralskiego

Historia tragedii Jeziora Aralskiego sięga początku lat sześćdziesiątych. Wtedy to właśnie władze radzieckie postanowiły zwiększyć produkcję bawełny na pustynnych terenach Azji Środkowej. Ogromnym wysiłkiem zbudowano sieć kanałów irygacyjnych do których skierowano wodę z rzek Syr Daria i Amu Daria, które stanowiły główne źródło zasilające Aral.
Jezioro Aralskie to słone jezioro na terenie Kazachstanu i Uzbekistanu, na Nizinie Turańskiej, w Azji. Leży na wysokości 53 m n.p.m. Jego powierzchnia wynosi obecnie 30 tys. km2 (i zmniejsza się, a w latach 60 wynosiła około 66 -100 tys. km2), długość 428 km, szerokość 235 km, głębokość od 16 do 68 metrów (różne źródła podają różne dane). Położone w strefie pustynnej. Znajdują się na nim liczne wyspy. Dawniej zasilane przez rzeki Amu-darię i Syr-darię, obecnie głównie przez opady. Główne porty to Aralsk i Mujnak.
Zasolenie jeziora waha się w granicach od 10% do 14%. W ciągu 30 lat zwiększyło się ponad 2 – krotnie stężenie soli w wodzie, zabijając ryby. Zależnie od siły wiatru, słony pył jest przenoszony na odległość 500 km, zagrażając leżącym wśród pustyni oazom. Nawiewana znad wyschniętego jeziora sól zawiera silnie trujące związki chemiczne spływające z pól bawełny, gdzie w pogoni za wydajnością bez umiaru stosowano nawozy sztuczne i herbicydy. Sól jest przyczyną alarmującej zapadalności na anemię, raka i choroby układu oddechowego.

W południowej delcie w Nukus (Uzbekistan) nastąpił wzrost liczby narodzin „gigantycznych dzieci”, ważących w chwili narodzin ponad 4,5 kilograma. W niektórych regionach, po przebadaniu mleka matek, okazało się ono toksyczne. W dodatku nastąpiły duże zmiany klimatyczne, temperatury latem i zimą stały się bardziej ekstremalne. Na terenach dotkniętych katastrofą mieszka około 3,3 mln. ludzi.

Od początku lat 60 – tych wysuszanie Jeziora Aralskiego postępowała tak dramatycznie, że to czwarte co do wielkości jezioro na świecie spadło na ósmą pozycję. Jednym z najsilniej nawadnianych terenów jest delta Amu Darii (na południu Jeziora Aralskiego). Nawadniany teren rozciąga się w przybliżeniu na 28 000 km2. Jest on w większości zagospodarowany na uprawę bawełny i ryżu. Zapotrzebowanie na wodę na użytek rolnictwa oczywiście wzrastał z upływem czasu i dopływ wody z dwóch wspomnianych rzek spadł z początkowych 60 km3 do 1/7 tej wartości, i to tylko w okresie dużych opadów, które przecież zdarzają się tu bardzo rzadko. Od czasu decyzji o znacznym zwiększeniu nawadniania okolicznych terenów, powierzchnia jeziora zmniejszyła się z 69 do 30 tys. km2. I dalej się kurczy. Z obliczeń naukowców poczynionych na podstawie zdjęć satelitarnych wynika, że do 2000 roku Jezioro Aralskie będzie mniejsze o 2/3 swojej pierwotnej powierzchni.

W Związku Radzieckim problem Jeziora Aralskiego nigdy oficjalnie nie zaistniał. Informacje przesyłane do władz centralnych były lekceważone. Jedynym zauważalnym dla nich kłopotem wiążącym się z wysychaniem Aralu była konieczność likwidacji coraz to następnych, licznych
w tym rejonie, partyjnych ośrodków wypoczynkowych, bo brzeg jeziora coraz bardziej się oddalał. Dziś już wszystkim wiadomo, że wysychanie Aralu jest jedną z największych katastrof ekologicznych w tamtym regionie. Są nawet tacy, którzy porównują jej rozmiary do katastrofy czarnobylskiej.
Ludzi mieszkających w okolicach Jeziora Aralskiego dotknął nie tylko problem skażenia środowiska. Drugim, ale nie mniej dramatycznym, problemem jest znikanie miejsc pracy. Porty będące jeszcze ćwierć wieku temu ośrodkami przemysłu rybackiego przeistoczyły się w miasta-widma. Od niektórych z nich jezioro oddaliło się o ponad 100 kilometrów. Do zakładu
w Mujnak, produkującego konserwy rybne, surowiec dowozi się znad oceanu przez port w Murmańsku.

Suma czynników, która złożyła się na ciągłą desykację Jeziora Aralskiego wywołała poważne konsekwencje. Najważniejsze i najbardziej dramatyczne zostały przedstawione poniżej.

Konsekwencje wysychania Jeziora Aralskiego

1. Konsekwencje klimatyczne i ekologiczne
– Zmiany mezoklimatyczne (wzrost kontynentalności)
– Degeneracja ekosystemów delt rzecznych
– Wzrost liczby burz piaskowych i solno -pyłowych
– Totalne wyniszczenie przemysłu rybackiego
– Skrócenie okresu wegetacyjnego
– Spadek produktywności pól

2. Konsekwencje zdrowotne
– Zwiększenie liczby osób zapadających na ciężkie choroby (padaczka, tyfus, zapalenie żołądka, białaczka)
– Wzrost kłopotów z oddychaniem (astma, bronchit)
– Uszkodzenia płodów i wzrost śmiertelności niemowląt

Wzdłuż byłej linii brzegowej zaczęła się akumulować sól w wyniku procesu parowania. Silne północno – wschodnie wiatry przenoszą sól na nawodnione pola na południu. W dodatku północna część delty Amu Darii była kiedyś ważnym ekosystemem, z dużą różnorodnością flory i fauny. Wzrost zasolenia i kurczenie się obszaru wód doprowadziło do poważnej degradacji tych terenów. W dodatku wydajność pól uprawnych znacznie spadła w wyniku wtórnego zasolenia będącego rezultatem zasolenia wód gruntowych i gleby.

Nowe rządy Kazachstanu, Kirgistanu, Tadżykistanu i Uzbekistanu uznają, że nie stworzyli hydrokryzysu w tym regionie, a zatem nie wstydzą się szukać pomocy w rozwiązaniu tego problemu. Liczą na pomoc Zachodu, ze względu na możliwości technologiczne i źródła finansowe. Jedyna nadzieja dla Jeziora Aralskiego to fakt, że Bank Światowy obiecał do 2000 roku przeznaczyć 380 mln.$ na likwidację skutków desykacji tego akwenu. Bez interwencji ekologów, Jezioro Aralskie zniknie do 2020 roku.

Przewiduje się, że Jezioro Aralskie rozdzieli się na dwa zbiorniki, z których jeden – stale malejący – osiągnie ok. 7 tys. km2, drugi ok. 3 tys. km2, z małymi wahaniami powierzchni.

dla panny co lubi panią Kamień, mimo, że pani Kamień nas wystawiła i powiedziała, że nie ma dla nas czasu. :*

3 Komentarze »

jakoś takoś

Podzieliłam dzisiaj siebie na części, cząsteczki i pierwiastki. Każda część składowa miała swój komentarz obdarzony bólem lub zachwytem. Każdy wie, że zachwytu było o wiele więcej. Doszłam do przedziwnych wniosków o ile można samemu siebie obserwować i oceniać

Zjadłam i wyplułam. Poszłam do łazienki i wróciłam. Pierdy srerdy.

Nazwałam pewne etapy mojego życia. Zaczynając od początku, najpierw był etap ‚agugu’, z którego nie wypada nic pamiętać. Kolejny to ‚poczytaj mi mamo’, z którego pochodzą najwsapanialsiejsze wspomnienia,chociaż powinny najgorsze. Ale jakoś tak jest, że z czasem to co złe zaciera się, a zostaje to co miłe i piękne. Przynajmniej we mnie tak jest, może to taki sposób samoobrony przed światem tym ciężkim i nieraz pochmurny.

Teraz kolej na czas przedszkolny. Nie potrafiłam nadać mu nazwy wcześniej, teraz mogę nazwać go Leon, bo ostatnio wszystko nazywam Leon, ot tak. (Mam też dreada Irwina!) No więc było przedszkole, było, było i poszło się skończyło. Vanitas vanitatum et omnias vanitum, albo coś w ten deseń. Małe to, a jakie roztropne było. Już wtedy wiedziało czym się koledzy interesują i bawiło się w ‚zgadnij jaki mam kolor majtek’ – to lepsza nazwa dla tego okresu, Leona zostawiamy na później.

‚Szkoła, cocacola’-podstawówka pierwsza. Byłam małym kujonkiem, ale jakimś nieozornym. Miałam za koleżanki takie przebojowe ‚lasencje’, dwóch chłopców chciało ze mną chodzić, ale pozostałam małym kujonkiem, nie było mi z tym źle. Gorzej mi było po pierwszych fajkach. No i to ten moment gdzie zaczyna się mało zachwytu 😀

‚gópia, gópi, gópio, gópie’ – ten okres pomijamy ze względu na długość, gópotę, i braki zachwytu nad postacią, o której przecież ‚nic złego powiedzieć nie można’.

‚Liceum’ – to chyba już teraz jeszcze. Jest ok. Raczej tak. Czasem się trochę spada w dół, czasem wzlatuje. W trakcie mojej nauki historii, o właśnie teraz, policzyłam sobie średnią na koniec liceum. Wychodzi z tego, że nadal jestem kujonem, Aj low ju ol!

No a teraz powód dla którego zaczełam dzisiaj chyba cokolwiek pisać. ‚Okres lęku przed neiznanym’ – czyli to co będzie w przyszłości najbliższej. Czuję, że coś się kończy. Wiem, że tak musi byc i że to jest naturalne, ale mimo wszystko wolałabym się cofnąć, do tej głupoty najlepiej. Cofnąć się i siedziec u Michała, jak jeszcze z rodzicami mieszkał i miał pokój w grafitti i przewjałosię tylu udzie wokół, w większości nic nie znaczących na dłuższą metę. Było beztrosko, prawie. (znowu wylatują z głowy słowa jak gópota, policja, czy ania) Inni ludzie, ważniejsi zostali lub stali się mniej ważni, z takich lub innych przyczyn, ale wpłynęłi na mnie i już. I wpłynęłi tak, że teraz się boję zrobić ten jeden krok w okres ‚przedsmaku wczesnej przeddorosłości’.

Koniec.

3 Komentarze »